Pomoc łaski Bożej, która wspiera i umacnia dobrą wolę ludzi
2018-10-07 |
czytano: 1405Na zaproszenie ks. dr. Pawła Gałuszki – dyrektora Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Kurii Metropolitalnej, o. prof. dr hab. Jarosław Kupczak OP w ramach rejonowego spotkania „Małżeństwo – projekt na całe życie” wygłosił przed wieczorną Eucharystią prelekcję na temat: „Pomoc łaski Bożej, która wspiera i umacnia dobrą wolę ludzi.”
W pierwszych słowach, ojciec prof. wspomniał, że jakiś czas
temu uczestniczył w programie, w którym była mowa o znaczeniu ludzkiej
seksualności. Po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że nie padło ani razu
podstawowe słowo, jakie powinno paść w tym kontekście, a mianowicie słowo „miłość”.
Sprawa miłości była punktem wyjścia prelekcji ks. profesora w nawiązaniu do słów z
Encykliki Jana Pawła II „Redemptor Hominis” – „człowiek nie może żyć bez
miłości”. Sens życiu nadaje właśnie miłość, ale jest też drogą stromą, na
której trzeba zmierzyć się z wymaganiami – to droga „hartowania” serca, by było
w stanie kochać; zdolne do przebaczania.
W centrum konferencji znalazła się myśl z tytułu wystąpienia:
łaska Boża wspomaga naszą wolę. Trudno o wolę szczerego kochania, trzeba się
jej uczyć, bo jest w nas pęknięcie – nieporządek, który sprawia, że z natury
jesteśmy bardziej skłonni do myślenia o swoich potrzebach, niż o drugich. Miłość
to decyzja wejścia na drogę przemiany, czyli nawrócenia, decyzja na całe życie.
Pozostajemy grzesznikami, więc wciąż musimy się przemieniać, nie tylko wobec
Boga, lecz także wobec najbliższych. Ks. profesor podkreślił rolę sakramentów
na drodze miłości – ciągłego nawracania się. Nie ma spełnienia powołania bez daru
z siebie samego. Chrystus jest pierwszym, który stał się Darem – daje się nam nieustannie
w Eucharystii. Podczas Eucharystii mierzymy nasze życie miarą tej Miłości, która
się wydarza na ołtarzu. W tym kontekście pojawia się problem przebaczenia, a
dokładniej – woli przebaczenia. Nie ma miłości bez cierpienia. Najbardziej boli
cierpienie zadane przez najbliższych, zwłaszcza, gdy oni z tego nie zdają sobie
sprawy. Opowiedział historię pewnej żony i matki piątki dzieci, która z wielkim
trudem zrezygnowała z kariery zawodowej, by zająć się dziećmi i domem. Pewnego
dnia jedno z jej dzieci wróciło ze szkoły i opowiadało, że dziś na lekcji
rozmawiali o tym, czym zajmują się ich rodzice. O tacie dziewczynka
opowiedziała, że dużo pracuje, żeby utrzymać całą rodzinę, a o mamie nic nie
powiedziała, bo „przecież mama nie pracuje, cały czas jest w domu”. Życie jest
ofiarą, której podejmowania uczymy się na Eucharystii, a składamy ją tym, dla których
żyjemy. Ofiara dla dobra innych buduje dobro.
Pod koniec prelekcji ks. profesor przywołał słowa ks.
Wojtyły skierowane do małżeństw: „Najpierw wyznaczcie sobie program minimalny,
aby niczego w sobie nie niszczyć. A potem zacznijcie budować, a do tego
zacznijcie razem się modlić”. Dodał jeszcze ze słów młodego ks. Wojtyły: jest
zawsze jedno wyjście z problemów małżeńskich; tym wyjściem jest „furtka pokory”,
stwierdzenie „moja wina”. Póki mówicie: „twoja wina” – nie ma wyjścia. To
jedyna droga do budowania jedności, której Bóg błogosławi.