Pielgrzymka SURSUM CORDA - Ćwierć wieku żywej pamięci
2022-05-26 |
czytano: 1583Wystąpienie Komandora Pielgrzymki Marka Skrzypka na XIV Międzynarodowym Forum Górskim z okazji 25. Rocznicy wizyty Jana Pawła II na Podhalu.
Zakopane 21 maja 2022r.
Marek
Skrzypek
Pielgrzymka
„Sursum Corda”. Ćwierć wieku żywej pamięci
Wstęp
Przyjmując
zaproszenie na dzisiejszą konferencję, znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji:
z jednej strony trudno pisać podsumowanie czegoś, w czego tworzenie byłem i
jestem osobiście zaangażowany, co trwa i czym teraz jestem pochłonięty,
organizując kolejną pielgrzymkę „Sursum Corda”, a z drugiej – zmierzyć się ze zobowiązaniem
wobec kilkudziesięciu tysięcy pielgrzymów, których donośny głos powinien
zabrzmieć na jubileuszowych uroczystościach. Choć więc z konieczności muszę
mówić także o własnej działalności, to traktuję to wystąpienie jako wyraz hołdu
dla Ojca Świętego Jana Pawła II, jak i dla wszystkich pielgrzymów, którzy czczą
Jego pamięć wędrując od 25 lat co roku z Zakopanego do Ludźmierza. To oni
tworzą tę pielgrzymkę jako żywy i wciąż rozwijający się akt pamięci wpisywanej
ich trudem w przestrzeń Podhala.
Geneza
Jestem z
pokolenia, na oczach którego dokonała się rzecz niezwykła: Polak został Papieżem.
Słynne słowa wypowiedziane na Placu Zwycięstwa w Warszawie: „Niech zstąpi Duch Twój
i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi” prowadziły nas do wolności.
Mieszkańców tej ziemi, Podhala, spotkał w roku 1979 wielki zaszczyt bezpośredniego
spotkania z Ojcem Świętym w czasie Mszy świętej na nowotarskim lotnisku. Wielka
manifestacja wiary w tamtych trudnych czasach dała ludziom otuchę, nadzieję i
siłę do zmian, które się później dokonały.
Wiele setek tysięcy ludzi, żegnając wtedy Ojca Świętego Polaka, było
przekonanych, że są świadkami czegoś wyjątkowego, niepowtarzalnego, wręcz cudu,
który został w ich pamięci na całe życie. Kiedy okazało się, że nasz Ojciec Święty
jest bardzo aktywnym pielgrzymem odwiedzającym wiele krajów świata w
pielgrzymowaniu, odżyły nadzieje, że ponowne spotkanie na naszej ziemi.
W latach 1994–2004 pełniłem funkcję prezesa Zarządu Podhalańskiego Związku Gmin
– organizacji lokalnych samorządowców, która w czasach przed powstaniem
powiatów integrowała działania na szczeblu ponadgminnym. Należało do niego kilkanaście
gmin podhalańskich, tatrzańskich, spiskich, orawskich, pienińskich i
gorczańskich. Marzyło mi się wielkie Podhale, mówiące w ważnych sprawach
publicznych, społecznych i samorządowych jednym głosem. Niestety, wyłączenie
powiatu tatrzańskiego z pierwotnie planowanego dużego powiatu nowotarskiego
zniweczyło te plany.
Dodatkowe elementem było też powstanie nowego miejsca kultu religijnego –Sanktuarium
na Krzeptówkach zbudowanego jako wotum dziękczynne za uratowanie Ojca Świętego
w czasie zamachu w 1981 roku. Swoista konkurencja wobec sześćsetletniego
Sanktuarium w Ludźmierzu, tradycyjnego centrum kultu religijnego całego Podhala
wzmocniła podział na skalne Podhale i pozostałe ziemie podhalańskie. Jeśli
dodać do tego niezwykle silne osobowości księży Mirosława Drozdka i Tadeusza
Juchasa, powołanie jakiegoś wspólnego przedsięwzięcia wydawało się bardzo
trudna.
Aż nadszedł dzień 6 czerwca 1997 roku, Msza święta pod Wielką Krokwią i
słowa, które szczególnie utkwiły mi w pamięci „Sursum Corda – w górę serca”. I
wtedy zrozumiałem, że nie można się poddawać. Nazajutrz od Ojca Świętego
otrzymałem niezwykły prezent. Gdy tego samego dnia, w którym dokonał konsekracji
kościoła na Krzeptówkach, Jan Paweł II ruszył w drogę do Ludźmierza, pojechał przez
Gubałówkę, Ząb, Bańską, Maruszynę – wyznaczając w ten sposób modlitewny szlak
łączący całe Podhale.
Kiedy tuż po wizycie Papieża na forum Podhalańskiego Związku Gmin pojawiły się
pomysły upamiętnienia tego szczególnego wydarzenia, przedstawiłem również swój pomysł
pielgrzymki idącej trasą jego przejazdu. Uzyskał on aprobatę Zgromadzenia PZG. Wyposażony
w stosowną uchwałę wyruszyłem do księdza Juchasa i wraz z nim pojechaliśmy do Księdza
Kardynała Franciszka Macharskiego, który bardzo przychylnie przyjął tę inicjatywę
i objął ją swoim patronatem. Jeszcze czekała mnie długa rozmowa z księdzem
Drozdkiem i uzyskanie jego aprobaty. Udało się i w efekcie, w rocznicę papieskiej
wizyty, 6 czerwca 1998 roku ruszyła
pierwsza pielgrzymka „Sursum Corda” Zakopane–Ludźmierz.
Żeby dla przedstawienia podstawowych faktów na jej temat nie posługiwać się
tylko własnymi opowieściami i nie mnożyć kolejnych historii, przytoczę fragment
opisu autorstwa księdza Tadeusza Juchasa:
„Pierwsza pielgrzymka rozpoczęła się 6 czerwca
w 1998 roku w Księżówce o godz. 6.00 (gdzie odsłonięto
i poświęcono tablicę upamiętniającą pobyt Ojca Świętego i posadzono
drzewko). Kolejnym punktem pielgrzymki było nawiedzenie kościoła św. Krzyża,
w którym również odsłonięto tablicę pamiątkową, upamiętniającą pobyt Jana
Pawła II. Następnie pielgrzymi nawiedzili kościół św. Rodziny.
Na Krzeptówkach została odprawiona Msza
św., której przewodniczył biskup Stanisław Smoleński z Krakowa. Dalej
szlak pielgrzymi prowadził przez Kościelisko, Gubałówkę, Ząb, Bustryk,
Sierockie, Bańską, Szaflary, Maruszynę do Ludźmierza. Trasa pierwszej
pielgrzymki była niezwykle forsowna, po przyjściu do Ludźmierza wielu
pielgrzymów nie wytrzymało trudu, i potrzebowało pomocy medycznej.
W kolejnych latach coraz
liczniejsze pielgrzymki rozpoczynały się na Krzeptówkach u stóp
historycznego ołtarza przeniesionego spod Krokwi. Wśród uczestników wyróżniali
się liczebnością pielgrzymi z Orawy. Wytworzyła się piękna tradycja
witania pątników przez wójtów na granicach gmin. Niezwykłą gościnność wykazują
mieszkańcy gminy Szaflary i wójt Stanisław Ślimak. Pielgrzymów oczekują
otwarte remizy i szkoły z poczęstunkiem. Nad bezpieczeństwem czuwają
strażacy OSP. Trasa udekorowana jest emblematami papieskimi. Można powiedzieć,
że tradycja trwa.
Z ideą pielgrzymki zrodził się pomysł nazwania trasy
przejazdu Ojca Świętego „Drogą Papieską". Samorządowcy oznakowali całą
trasę odpowiednimi tablicami. I tak corocznie w rocznicę pobytu Ojca
Świętego Jana Pawła II na Podhalu, „szlakiem papieskim” od zakopanego do
Ludźmierza wędrują wierni z Podhala.
Intencje wędrowania są różne, jak różny jest świat,
ale wspólna modlitwa przy ołtarzu papieskim spod skoczni, niemym świadku
gorącego przyrzeczenia bycia godnym słowa chrześcijanin, jednoczy
w wypełnieniu postanowień. Dla młodszych teraz dopiero następuje odkrycie
tych ważnych słów. ”
Zdania te są
aktualne do dzisiaj.
Ludzie
tworzą pielgrzymkę
Kiedy po
pierwszej pielgrzymce usłyszałem w słowach podsumowania „to eksperyment – to
długo nie wytrzyma”, powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, żeby tak się nie
stało. Znalazłem sprzymierzeńców, którzy pomogli mi w realizacji dzieła dzisiaj
nazywanego dumnie tradycyjną pielgrzymką „Sursum Corda”. To dzięki nim i dzięki
pielgrzymom, którzy co roku ruszają w drogę, mimo wielu przeszkód od dwudziestu
pięciu lat wiosna wiąże się dla mnie nieodmiennie z przygotowaniami do kolejnej
modlitewnej wędrówki.
W chwilach zwątpienia powodowanych piętrzącymi się trudnościami organizacyjnymi
stawał mi przed oczyma obraz wdzięczności pielgrzymów, której doświadczałem po
drodze, a przede wszystkim słowa i działania wyrażające autentyczną potrzebę
podjęcia corocznego trudu wędrówki. Uświadamiałem sobie, jak jest ona wielka,kiedy wsłuchiwałem się w intencje wypowiadane w czasie modlitwy różańcowej,
gdy wcześniej rozśpiewana, radosna i pozornie beztroska młodzież ukazywała ciężar
i ogrom problemów, które niosła w sobie i które miała okazje głośno
wypowiedzieć, prosząc o wspólną modlitwę.
Z biegiem lat do tej potrzeby duchowej dołączyła jeszcze żywa tradycja i
pamięć o krokach, jakie
na tej samej drodze stawiali nieobecni już bliscy. Ludzie, których czasem
pytałem o motywację uczestnictwa w pielgrzymce, odpowiadali często tak jak jedna
z kobiet: bo moja babcia tu chodziła i kiedyś mnie zabrała a teraz babci już
nie mam a ja chodzę i mam nadzieję, że dzieci moje też będą chodzić, mówiąc „bo
moja mama tu chodziła”.
Kiedyś wyraziłem swój podziw dla młodej
rodziny: matki w ciąży prowadzącej wózek z małym dzieckiem, obok której szedł mąż
z drugim dzieckiem na ręku. W odpowiedzi
usłyszałem: „my sobie obiecaliśmy, że zawsze będziemy tu chodzić, bo na tej
pielgrzymce się poznaliśmy”.
Obok tych historii szczególnych są też bardzo zwykłe: „Idę, bo koleżanka
mnie namówiła… Bo sąsiadka chodzi, więc i ja chciałem spróbować… Bo chodzi
dziewczyna, która mi się podoba”. Normalne ludzkie kontakty i relacje – ale to
właśnie one sprawiają, że pielgrzymka nie tylko trwa, ale że jej uczestniczek i
uczestników przybywa.
Trzeba podkreślić przy tym, że w pielgrzymce „Sursum Corda” biorą często
udział ludzie, którzy nie mają doświadczenia w pieszych wędrówkach, dla których
przejście w ciągu jednego dnia tej liczącej 34 kilometry, górzystej i wcale
niełatwej trasy jest sporym wysiłkiem. Podejmują go z własnej potrzeby, przez
nikogo nie przymuszani. Mając pełną świadomość, jak wiele osób ma na drugi
dzień trudności ze wstaniem i sporo czasu poświęca opatrywaniu obolałych nóg, z
ogromną radością witam ich w kolejnych latach. To właśnie ich powroty na trasę
pielgrzymki najprościej i zarazem najmocniej dowodzą, że jest ona dla nich czymś
więcej niż tylko wycieczką przepiękną trasą ze wspaniałymi widokami.
Ludzie
szczególni
Wśród ludzi
współtworzących pielgrzymce życie, są tacy, którzy odegrali w jej dziejach
szczególną rolę, a których już nie ma wśród nas. Ćwierć wieku to dobra okazja,
by ich wspomnieć, przywołując ich pamięć idąc w wyobraźni trasą z Krzeptówek do
Ludźmierza. I tak nie ma już księdza
Drozdka, który rokrocznie uroczyście rozpoczynał pielgrzymkę na Krzeptówkach i potrafił
zorganizować wprowadzenie do Ludźmierza przez zakopiańską banderię konną z chorągwiami.
Nie ma już starszej góralki z Furmanowej, która w odświętnym stroju
siedząc na krześle pod plakatem z wizerunkiem Ojca Św. co roku witała pielgrzymów
i nie ma już wielu innych starszych osób, które ze łzami w oczach, niektóre
klęcząc, na udekorowanych podwórkach pozdrawiały pielgrzymów: „My już nie
możemy, ale wy idźcie i zanieście nasze intencje!”. Nie ma Państwa Staszlów,
którzy z zespołem Mali Śwarni co rok witali pielgrzymów na granicy gminy
Szaflary. Nie ma pani, która pewnego roku całą trasę przeszła boso. Nie ma
druha Bukowskiego, który zawsze czekał na nas przed starą szkołą w Maruszynie Nie też księdza Juchasa, który żył tą
pielgrzymką i witał kolejne grupy w Ludźmierzu obficie kropiąc wodą święconą
przed wejściem do sanktuarium. Nie ma wielu księży, zakonnic i uczestników,
którzy wraz z nami modlili się na tej trasie.
Na szczęście wciąż są z nami osoby, które od początku wpisały się w historię
tego wędrowania. Paweł Murzyn od pierwszej pielgrzymki rokrocznie wykonuje
tysiące zdjęć dokumentujących pielgrzymi trud. Uknułem nawet takie powiedzenie:
„Jeśli nie ma Cię na zdjęciach Pawła Murzyna, to nie byleś na pielgrzymce”.
Jest Andrzej Gut z rodziną, którzy od lat przygotowują kilkadziesiąt bochenków
chleba, by rozdać setki kromek ze smalcem pielgrzymom idącym przez Gubałówkę.
Są władze gminy Poronin, które zawsze witają pielgrzymów przy obelisku w Zębie
pięknym słowem i góralską muzyką. Są Państwo Stochowie stojący w Zębie ze stołami
zastawionymi napojami dla spragnionych. Jest gmina Szaflary, której władze
dużym nakładem sił i środków przygotowują szkoły i remizy, by ugościć
strudzonych pielgrzymów w czasie postojów. Jest samochód OSP Szaflary, który
rok rocznie pilotuje i wprowadza pielgrzymkę do Ludźmierza. I wielu, wielu
innych, którzy przez lata zapisali się w pamięci pielgrzymów. I może to, co
najważniejsze dla przyszłości – są wciąż nowi, młodzi ludzie stojący przy
domach z dziećmi na ręku, deklarujący udział w kolejnych pielgrzymkach.
Schemat
przebiegu – rytualizacja
Obok głębokich
potrzeb i autentycznych relacji międzyludzkich siłą, która zapewnia trwanie tej
pielgrzymki jest tradycja, niezmienne budowana i wytwarzająca się przez te wszystkie
lata. Wraz z kolejnymi powtórzeniami wytworzył się i utrwalił rozpoznawalny
schemat, określający, czego można się spodziewać i jak będzie wyglądał poświęcony
Bogu i bliźnim dzień. Na zasadzie znanego mechanizmu kulturowego powtarzanie
pozacodziennych czynności o szczególnym znaczeniu uruchomiło proces
rytualizacji, dający uczestnikom pielgrzymki poczucie bezpieczeństwa oraz
umacniający ich wspólnotę.
Pielgrzymka zawsze rozpoczyna się nabożeństwem na Krzeptówkach przed
ołtarzem spod Wielkiej Krokwi i wspomnieniem św. Jana Pawła II. Po wyjściu z
Krzeptówek, na wiodącej w górę drodze przez Kościelisko na Gubałówkę towarzyszy
nam modlitwa Godzinek do Niepokalanej – trud wspinającego się ciała wzmacnia
wzniesienie duszy. Po postoju na Gubałówce odmawiany jest Różaniec, w
południe modlitwa Anioł Pański, konferencje, a w czasie kolejnej niełatwej
wspinaczki pod Maruszynę – Koronka do Miłosierdzia Bożego. Całość wieńczy Eucharystia
w Ludźmierzu i oczywiście przeplatają konferencje, modlitwy i śpiew po drodze.
Do rytuału pielgrzymki należą też powitania na granicach gmin, kapłańskie
pozdrowienia i błogosławieństwa przed kościołami a na drugim biegunie –
polewanie wodą w upał przez strażaków z OSP. Dla strudzonych wielkie znaczenie
mają też organizowane od lat w tych samych miejscach postoje – na Gubałówce, w
Bańskiej, w Maruszynie.
Idąc trasą pielgrzymki w kolejnych latach wpisuje się w nią kolejne miejsca
znaczące, a powrót do nich, nawet mimo zachodzących z czasem zmian, pozwala
poczuć się co rok na tej ziemi coraz bardziej u siebie, doświadczyć bycia stąd
i współbycia z innymi, idącymi obok.
Kwestie
organizacyjne
By
te coroczne powroty były możliwe, konieczne jest zatroszczenie się o kwestie
organizacyjne, które tym lepiej są rozwiązywane, im mniej sobie z nich zdają
sprawę uczestnicy pielgrzymki. Im postoje, posiłki, napoje, konferencje,
transport, opieka medyczna czy zapewnienie bezpiecznego przemarszu powinny
jawić się jak coś oczywistego, coś, co pojawia się niejako samo. Ale każdy, kto
organizował jakiekolwiek wydarzenie dla kilku tysięcy osób, wie, ile za tym
„oczywistym” ukrywa się zabiegów i starań.
Początkowo wsparcie organizacyjne zapewniał
pielgrzymce Podhalański Związek Gmin. Po jego rozwiązaniu, widząc jak duże jest
zainteresowanie tą formą upamiętnienia wizyty Ojca Świętego, postanowiłem
kontynuować to dzieło bez stałego wsparcia instytucjonalnego.
W związku z tym, a także ze względu na nigdy do
końca nieznaną liczbę uczestników i jednodniowy charakter pielgrzymki jej organizacją
związane są szczególne wyzwania.
Zaczyna się już w styczniu każdego roku, kiedy
ustalana jest forma znaków graficznych: identyfikatora (co roku nieco innego) i
plakatu, który zawiera odmienne hasło każdej pielgrzymki. Następne kroki to:
a) rezerwacja karetek pogotowia,
które zabezpieczają bezpieczeństwo pielgrzymów;
b) przygotowanie i druk komunikatów
i plakatów wysyłanych do 115 parafii naszego regionu;
c) przygotowanie i wysłanie pism do
instytucji zgodnie z ustawą o wydarzeniach religijnych.
d) spotkanie w Urzędzie Gminy
Szaflary w sprawie udostępnienia szkół i remiz OSP dla pielgrzymów, oraz
zakresu wsparcia ze strony gminy;
e) spotkanie z księżmi przewodnikami
poszczególnych grup;
f) ubezpieczenie pielgrzymów;
g) przejazd trasy i ustalenie nowych
miejsc postoju grup na Gubałówce, co wynika z zachodzących nieustannie zmian
zagospodarowania tego terenu;
h) zorganizowanie i zabezpieczenie
odpowiedniej ilości toalet na miejscach postoju, co może wydawać się sprawą
drobną i przyziemną, ale stanowi ważne i poważne wyzwanie.
Bazą organizacyjną jest niezmiennie sanktuarium Matki Bożej Ludźmierskiej, gdzie zawsze spotykam się z wielką życzliwością i pomocą.
W wysiłku organizacyjnym wspierają
mnie osoby prowadzące poszczególne cztery grupy regionalne: zakopiańską,
ludźmierską, nowotarską i orawską.
Sam dzień pielgrzymki jest zawsze wielkim
przeżyciem. Mimo dwudziestokilkuletniego doświadczenia wiem, że każda
pielgrzymka jest nowym wyzwaniem. Zmieniają się uczestnicy, księża przewodnicy,
służby porządkowe, pojawiają się nowe problemy organizacyjne. Koordynacja
przejścia czterech grup z których najliczniejsze liczą ok. półtora tysiąca
uczestników jest zawsze nie lada wyzwaniem. Niezbędna jest współpraca z osobami
czekającymi na miejscach postojowych Do tego dochodzi czuwanie nad
bezpieczeństwem pielgrzymów współpraca ze służbami porządkowym, strażakami OSP,
policją, załogami karetek pogotowia. To wszystko sprawia, że w dzień
pielgrzymki jej trasę pokonuję czasem kilkakrotnie.
Na szczęście zawsze mogę liczyć na życzliwość i
pomoc, szczególnie tych osób, które znają pielgrzymkę od lat. Dzięki nim mogę
realizować główne moje zadanie: aby pielgrzymi mogli bezpiecznie donieść swoje
intencje do Ludźmierza. I to, dzięki Opatrzności i opiece duchowej św. Jana
Pawła II, udaje się nieprzerwanie od dwudziestu pięciu lat.
Ze względu na religijny charakter tego wydarzenia
zapraszam księży do udziału i wsparcia. To oni swoją wiedzą teologiczną i
rozważaniami w trakcie konferencji na trasie i kazań wygłaszanych na
zakończenie pielgrzymki, umacniają jej religijny wymiar. Cieszymy się tym, że
od kilku lat wspiera nas w tym dziele ks. prof. Wojciech Węgrzyniak..
Fenomen
pielgrzymki
Troska o
sprawy organizacyjne to jednak tylko i aż troska o ramy wydarzenia, jakim jest
pielgrzymka „Sursum Corda”. Jej fenomen – co chcę z całą mocą jeszcze raz
podkreślić – polega na swoiście oddolnym charakterze. Pielgrzymka wyrosła z
potrzeby dania odpowiedzi na wydarzenie, jakim była wizyta świętego Jana Pawła
II. Powiedziałbym, że jest aktem i dowodem wierności temu wydarzeniu. Tej
wierności udało się dochować przez
kolejne lata, co z kolei sprawiło, że pielgrzymka stała się już żywą tradycją,
przyciągającą kolejne generacje uczestniczek i uczestników. Jest ważnym punktem
w kalendarzu mieszkańców Podhala, którzy czekają na pierwszą sobotę czerwca, by
ruszyć w drogę i podsumować kolejny rok, co pozwala im z nadzieją i wiarą
myśleć o następnym. Dzięki temu, a także dzięki doświadczeniu wspólnoty i
połączeniu trudu wędrówki z modlitewnym wzlotem i pogłębioną refleksją, obserwuję
systematyczny wzrost liczby uczestników wraz z kolejnymi latami. Pielgrzymka
przetrwała nawet próbę pandemii – w roku 2020 tradycyjną trasę mogły przejść
tylko kilkuosobowe delegacje grup, ale dzięki transmisji realizowanej przez
niezawodne TVPodhale, współpracujące z pielgrzymką od początku swego istnienia,
mogło w niej uczestniczyć wiele tysięcy osób również z tak odległych zakątków
świata jak Brazylia, czy Nowa Zelandia.
Zakończenie
Wszystko, o
czym tu mówię, wynika oczywiście z mojego sposobu przeżywania pielgrzymki.
Jestem przekonany, że nie ma jednego jej opisu, bo każdy z pielgrzymów ma swoje
„Sursum Corda” i dopiero ich suma tworzy prawdziwy obraz tego dnia.
Ale jeśli mogę na koniec odwołać się wprost do swoich uczuć, to pozwolę
sobie powiedzieć, że przeżywam zawsze niezwykłe wzruszenie rozpoczynając pielgrzymkę
przy ołtarzu, na którym Ojciec Święty sprawował Eucharystię pod Wielką Krokwią.
W czasie nabożeństwa na rozpoczęcie modlimy się także o bezpieczeństwo pielgrzymów
i pogodę na trasie! I z perspektywy lat mogę powiedzieć, traktując to jako znak
Opatrzności, że tak jak w czasie różańca z Ojcem Świętym w Ludźmierzu przez
wszystkie lata pielgrzymki, mimo różnych warunków po drodze, na zakończenie
zawsze towarzyszyło nam jasne niebo i blask figury Matki Bożej Ludźmierskiej w
promieniach zachodzącego słońca.
Mogę też nie bez dumy powiedzieć, że dwadzieścia pięć lat temu powstał i
pozostaje do dziś dnia żywy niezwykły pomnik papieski budowany potem, zmęczeniem
i żarliwą modlitwą. Umacniany cierpieniem i radością, pełen wzajemnej życzliwości
i ducha miłości.
Oby był
nieustannie budowany przez następne ćwierćwiecze. Oby nie zabrakło organizatorów,
księży i pielgrzymów – budowniczych tego pomnika, bo to właśnie znaczenie i
wartość ich udziału w tworzeniu pielgrzymki „Sursum Corda” docenił metropolita
krakowski, przyznając przez moje ręce pielgrzymom złoty medal im. Jana Pawła II.
Na zakończenie chcę przytoczyć słowa jednej z pątniczek: „Dla mnie
prawdziwa pielgrzymka zaczyna się na Maruszynie, kiedy zmęczony człowiek z
trudem podnosi się po postoju, bolące nogi nie chcą iść, a modlitwa sama
wydobywa się ze środka”.